wtorek, czerwca 06, 2017 2

pocztówki z Portugalii

Zatrzymuję się na chwilę, aby zabrać ze sobą tą zieleń drzew i turkus oceanu. Skąpani w słońcu przemierzamy południe Portugalii nie pomijając gorących plaż, zatrzymujemy się w kilku romantycznych miasteczkach. Zewsząd gra muzyka i rozchodzi się gwara portugalskich ludzi. Azulejos, ręcznie malowana ceramika, i pięknie rzeźbione drzwi - wszystko mieni się kolorami. Nawet deptaki są wzorzyste. Zajadamy sardynki, które nie są wcale takie małe, jak te znane mi z Polski. Krewetki też wydają się być bardziej mięsiste i chrupkie, a wino jest aromatyczne i zresztą niedrogie. Owoce aż uginają gałęzie drzewek w naszej willi i są tak pyszne, że nie pozwalamy im zmarnieć. Jemy garściami! Gdy jesteśmy na miejscu w naszej kwaterze, w ogrodzie rozpościera się widok na ocean. Zachody słońca na bezchmurnym niebie też mają inny wymiar :) Zachowujemy w pamięci całe mnóstwo 'ujęć', które niczym pocztówki chcę przesłać tu dzisiaj.
Faro nas oczarowało, choć dziś jeszcze niewiele Wam pokażę na tych widokówkach. Stolica Algarve ma swoją bogatą historię i wiele zabytków. Liczne, zachowane budowle i miejsca nie pozostaną tutaj bez komentarza. Szczególnie piękne jest Stare Miasto Faro, gdzie prócz pięknych stylowych białych kamienic mieszczą się najbardziej znane ulice z ekskluzywnymi butkami. Pod nogami oczywiście mieni się przeróżnie ułożona kostka. Mnóstwo tutaj turystów, a jednak taki wszechogarniający spokój.. Wszyscy z pewnością dotrą do portu, i podobnie jak my wybiorą się na wyprawę łódką, lub katamaranem przez rezerwat przyrody, na jedną z wysp leżących nieopodal Faro. Zanim jednak wejdą na wodę, po drodze napotkają plac z Katedrą, i zjedzą pomarańczę, która spadła z jednego z drzewek. Faro ma ogromną plażę, na której każdy znajdzie swoje miejsce i piękne laguny, gdzie głównie zasiedliły się zwierzęta. Tam właśnie bardzo mocno czuć obecność oceanu.





Lagos jest dla mnie numerem jeden, coś mnie w nim urzekło. Skoro straciło już 'podium', ustępując miejsca Faro, to wiele mam na jego obronę. Miasteczko zachowało swoją skromność i jest bardzo przytulne. Mimo czystości i odnowienia snuje się po nim taki zapach starości, coś, co udało mi się poczuć właśnie w Lagos. Piękne drzwi, balustrady, oraz zdobienia, kafelkowe kamieniczki są po prostu urocze. Wszystko to kolorowe, lub białe. Nieduże kościółki w stylu renesansowym i ogrom wąskich uliczek biegnących raz w górę, a raz w dół. Zachód słońca pomiędzy nimi wygląda bosko! Całe mnóstwo plaż i długi port wraz z deptakiem, czynią to miasto otwartym na różne formy wypoczynku. Piękne marzenie, już dziś spełnione, aby tutaj być.. teraz jest wspomnieniem... również na pocztówce.



Gale, ta maleńka miejscowość, gdzie się razem z rodzinką rozgościliśmy się w dużej, białej willi i ożywiliśmy ją trochę głośnymi kąpielami w basenie, oraz porannym leniuchowaniem w ogrodzie. Wszędzie dookoła (prócz nas) panowała cisza i zieleń. Palmy, tarasy, baseny, i widok wprost na piękny niebieski ocean. Widoki są niesamowite, niebo i woda zlewają się w jedną całość i gdyby nie barwy kwiatów i drzewek owocowych można byłoby poczuć dużą jednostajność. Portugalia jest zielona, i skąpana w słońcu a nasze ciała wręcz brązowe. Popołudniami zmierzając przez złociste plaże, aż wreszcie dotarliśmy do tej najpiękniejszej, naszej ukochanej. Wszystko smakuje, i bierzemy wszystko to, co zaoferowała nam ta południowa Portugalia.








2 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik