piątek, września 30, 2016 0

bardzo letnia strona wakacji



Nie jest już dla Was chyba żadnym zaskoczeniem, że nasza rodzinka uwielbia wszelkie małe podróże. Na wielkie przyjdzie jeszcze czas. My nie wyobrażamy sobie sezonu urlopowego, i w ogóle całego roku bez zwiedzania, poznawania nowych zakątków. Częste podróże w kierunku naszych rodzimych Krajów sprawiają, że 'przy okazji' odwiedzamy miasta Ojczyzn, lub nawet inne Państwa, i to zamierzamy kontynuować w przyszłości. Z kolei środowisko, w którym żyjemy pozwala nam na pewnego rodzaju relaks na co dzień. Północna Irlandia pełna jest parków, zielonych ogrodów i przepełniona jest rodzinami, takimi jak nasza, spacerującymi po Jej ziemi. W Północnej Irlandii, w jednej chwili możemy znaleźć się też na Jej brzegu i pokonywać radośnie piaszczyste, a innym razem skaliste plaże. Możemy nasycić się jodem właśnie tu, gdzie żyjemy, i chłonąć tę bryzę morską, lub oceaniczną (Atlantyk). Zwykle w najcieplejszych tygodniach roku w kierunku plaży jedziemy kilka razy, gdzie nawet wylegujemy się na słońcu. Lecz tylko raz przez 4 lata korzystaliśmy z pełni tego co tutaj daje natura. Bowiem natura nie pozwala zbyt często na przyjemną i dość ciepłą kąpiel. Skłamałabym, gdybym napisała, że nam tego nie brak. Także dla nas przychodzi taki moment w roku, że łakniemy kąpieli, takiej, której nie da nam basen, a już na pewno na nią nie doczekamy się na wybrzeżu NI. Chodzi o dotyk ciepłej wody, szaleństwo bez granic, razem z Aleksiem. My. Po prostu MY troje. Bez względu na to, czy z parawanem, czy też bez, choć zdecydowanie w tym roku wybraliśmy miejsca mniej zaludnione, ze względu na chęć totalnego relaksu. :) Bo po co nam do odpoczynku palący nieopodal zwolennicy papierosów, i do czego rozkrzyczana młodzież zasłaniająca widoki morskie. Oczywiście wszystko jest dla ludzi, ale my tym razem wypróbowaliśmy tej totalnej ciszy, i to nam służy już od września. Wypoczęcie sierpniowe zaczęło nam pomagać zbierać pozytywne żniwa. Aby złapać świeżego powietrza pojechaliśmy w polskie Mazury i zaraz później do Krakowa nad jezioro. Potem mogliśmy oddać się w urlopowanie rodzinne, zwiedzanie dwóch pięknych stolic Europy -Węgier i Irlandii, a także uroczych miejsc Północnej Irlandii. Z kolei nasz Alexander po takich wakacjach rozpoczął dobrze Preschool (przedszkole). Mówi się, że aby mieć dobrze zorganizowany urlop, potrzeba to przygotować z większym wyprzedzeniem. Okazuje się, że jak zwykle w naszym przypadku (podobnie było z innymi wakacjami, a nawet z naszym ślubem), wystarczy bardzo czegoś chcieć. No, może przesadziłam, jednak z natychmiastową organizacją nigdy nie miałam problemu, co sprawdza się jak na razie w naszym życiu rodzinnym. Zapytacie: dlaczego decyduję się na wakacje (dokładną datę) w ostatniej chwili? Robiąc tak, zawsze mamy piękną pogodę. :) Zwykle wybieramy tak okres urlopu, aby co najmniej połowa przypadała na wrzesień, który od chrzcin Alexandra zawsze w pierwszej połowie miesiąca jest gorący. Uważam, że urlopując porządnie raz w roku, nie należy tracić czasu na deszczowe dni. Deszczu mamy w Północnej Irlandii pod dostatkiem... 


Mazury. Możliwe, że im 'starsza' tym bardziej robię się skromna i doceniam to, czego mogłam mieć kiedyś więcej, a z tego nie korzystałam, bo wolałam podboje Bałtyku, uważając wypoczynek nad brudnym jeziorem za gorszy. Na Mazurach byłam może dwa razy z mamą, jako młodziutka nastolatka. Teraz wczasy w takim miejscu są dla mnie najbardziej wyjątkowe, jakie mogłabym sobie wymarzyć i pewnie wcale nie jest to trudne do zrealizowania. Lecz teraz, gdy spełniam swoje marzenia, wymyśliłam relaks z własnym pomostem i zejściem do wody. O tym, że Mazury są piękne przekonałam się dopinając w jeden dzień na przysłowiowy 'ostatni guzik' odpoczynek nad jeziorem Hartowiec. Po kilku nieudanych próbach poszukiwań takiej oferty wraz z domem (nie domkiem letniskowym) tuż przy jeziorze, wreszcie natrafiłam na 'moją' ofertę i przekonałam właścicieli na nasz dość krótki okres wynajmu. W ten sposób spędziliśmy tutaj kilkudniowe niezapomniane chwile. Śniadania w ciszy, na tarasie całym w drewnie, Noce jak z bajki, w ciszy, z milionem gwiazd wokół nas. Piękne wschody i zachody słońca. Niekończący się las i spacery jego ścieżkami. Wreszcie jeziorko po jednej stronie z plażą i atrakcjami dla wczasowiczów, a po drugiej stronie z wyodrębnionymi liniami brzegowymi (w tym naszą). Kładka, na której przez cały dzień z innej strony świeciło słońce, a my mogliśmy na niej się wylegiwać do woli. W końcu łagodna, całkiem czysta i co najważniejsze ciepła woda, w której świetnie się bawiliśmy. Najwięcej czasu w wodzie spędzili moi chłopacy, ja z kolei na mostku mogłam wypoczywać do woli (kąpałam się tylko dwa razy). Spełniło się też moje marzenie o podróży przez wodę, pływaliśmy rowerami wodnymi, zatrzymując się na środku jeziora i podziwiając każdy fragment miejsca w którym się znaleźliśmy. 













Jeziora Krakowa. Pogoda w Polsce pod koniec sierpnia była prawdziwie letnia, i żal byłoby nie wykorzystać jej maksymalnie. Polska skąpana była w gorącym słońcu właśnie wtedy, gdy tego potrzebowaliśmy. Podążając w kierunku Słowacji znów postanowiliśmy zatrzymać się w Krakowie, w którym byliśmy kilka razy podróżując do domu rodzinnego mojego męża. Choć w planie był postój i wycieczka do Wieliczki, przełożyliśmy wizytę w Kopalni Soli i pozostawiamy ten temat na inny sezon i czas, gdy nasz Alex będzie już większym chłopcem. Natomiast nie chcąc zwiedzać tych samych, choć pięknych ścieżek dawnej stolicy Polski, zdecydowałam się zatrzymać nad którymś z jezior krakowskich. Krakowianie narzekają, że zamknięto im kilka basenów, i mocno zaludnione miasto nie ma gdzie ulokować letnich zwolenników kąpieli wodnych. Jednak nawet w tym mieście udało mi się odnaleźć aż trzy miejsca wodne. I tuż przy jednym z nich, tym najczystszym zbiorniku wodnym, znaleźliśmy bardzo fajny hotel. Mogliśmy odwiedzić park krajobrazowy miejski Krakowa - Uroczysko Skałki Twardowskiego. Także te dwa upalne dni relaksowaliśmy się w pięknym miejscu i zażywaliśmy kąpieli w jeszcze cieplejszej wodzie od tej nad jeziorem na Mazurach. Tym razem mogliśmy poczuć się jak na wakacjach w Chorwacji, i pływać wraz z rybkami, podziwiać czyste dno tuż przy plaży. Myślę, że jeśli tylko nadarzy się taka możliwość, wówczas powrócimy tam na dłużej, może już w nieco innym charakterze. Mamy jednak w pamięci tą wyjątkową kąpiel i pewnie zrealizujemy podobne wakacje już w nieco odległych zakątkach Europy. Czysta i ciepła woda, oraz gorące plaże - wiedziałam, że w tym roku się uda! 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik